Archiwum 06 stycznia 2012


Legion (opowiastka ekstremistyczna)
Autor: dm136697
Tagi: nowy   kontrkultura  
06 stycznia 2012, 13:29

Kroczymy szemranymi uliczkami, niosąc nienawiść. Jesteśmy jak hycle. Antyamerykanizm... Jakże szeroko pojmuje go wielu naszych wojów, legionistów. Jako walkę z wszelkim brudem tego świata: z NWO- pantokracją, zaborczym syjonizmem, z landrynizmem- dyktaturą popkultury, z kłamstwami o moralności, etyce i demokracji, ze złodziejską polityką, z kolaboracją...Każdy miał swoją walkę o wolność i honor albo zwykły bunt młodzieżowy, swoją krwawą hulankę. Jeden wolał najpierw wysadzać amerykańskie kontyngenty w Toruniu, Morągu, na Mazurach..., inny podduszać pracowników firm współpracujących z Jankesami przy wydobywaniu rzekomych "łupków"... Nie chodzi o to, aby bić gówniarzy w koszulkach "I love N.Y."; nie jesteśmy komsomolcami, którzy szpecą bikiniarzy. I ekami-hipsterami też nie. Liczą się konkrety, proamerykańska polityka świni, jako taka. Właśnie na nich polujemy: na szmalcowników, kolaborantów, konfidentów, tufty, polityczne świnie. Nie może być w nas uniformistycznego myślenia; w to mogą się bawić pogo-punki, dresy i landrynki, którzy róznią się tylko "mundurkami", i za owe "mundurki" dają sobie po mordolyzacjach. Więc były pomniki przyjaźni międzynarodowej oblewane farbą. Były szykany prokuratorów współpracujących z amerykańskimi służbami specjalnymi. Uczniów wyjeżdżających do Stanów na wymianę nie ruszaliśmy, bo z mściwą satysfakcją odnotowywaliśmy, że albo nie przechodzili pomyślnie biurokracji wizowej, albo wracali ze sztucznym uśmiechem, pod którym skryte były bezkresy upokorzenia. Ale spojrzenie na dany aspekt często zależy od światopoglądu, więc wracali też mali piewcy USA. Z tymi dyskutowaliśmy i wstępowaliśmy w pojedynki.   Był też polityk, który wyszedł na papierosa i spotkał bezdomnego, który chyba był pijany. Bezdomnego nie znaliśmy, polityk też nie, ale chciał zawiadomić policję dla zasady. "Bo żule jakieś po chodniku chodzą, smród roznoszą, a powinni być wdzięczni władzy, za jej wielkie zasługi wobec kraju i gospodarki". No to dostał szanowny przedstawiciel władzy nahajką i przeprosił "tego pana", jeszcze do więzień CIA się przyznał. Potem całą noc we śnie wołał lichwiarzy zamorskich o pomoc. Tyle doktorów, a kraj nieuleczalnie chory....  
Byliśmy pijani nocą pełną wrażeń. Przywidywały nam się kulty Griszy Rasputina oraz Wojenki-Pani, Manson mówiący o NWO, jeszcze ogłoszenie towarzyskie w dziale zoofilii: "Sprzedam rząd polski (prezydenta, premierów, ministrów, sejm, senat, episkopat a także ich popleczników itd.)
Może być jako żywy towar lub na organy. Bardzo tanio.
Czuję się upoważniona do transakcji przez naród.
Osobie, która zagwarantuje, że zagoni rząd batem do pracy- oddam za darmo i obejmę mecenatem.
P.S. Dorzucę ambasadę amerykańską gratis!
",
manify dla więźniów politycznych i ofiar systemu: ukraińskich nacjonalistów, rosyjskich tercerystów, greckich anarchistów i walczących lewicowców, w końcu polskich lokatorów, pracowników i kreatywnych acz niepokornych cwaniaków..." My nie Rosja, my nie Chameryka!"  Prelekcja przy ognisku i samogonie: "Мені плювати на достоєвщіну. Пригадай: <Рафаель важливіший за знесення Кріпосного права>, <Свєт абайдется бєз англічан, росіян, але не бєз краси>...Таке міг видумати лишь клятий буржуй якись. Я ж балакаю наче соціалістка, але якже не бути соціалістом та нігілістом, коли чуєш таке? Я не забороняю нікому мати свій світопогляд, але ненавіжу коли хтось думає, що знає мене краще аніж я себе. Краще за батьків та бойових товаришів. Ніщо не зможе врятувати цей світ тому, що він надто різноманітний. Чи хтось колись розповідав про месіанізм хаотичного всесвіту? Ні, тому що диференція не згідна з "універсальними цінностямі". Мені не треба краси! Я же не вір"ю в достоєвщіну, крім того. Повір'ю, коли  вони і насправді станут жити без хліба заради краси. Вони того не зроблют, і я знаю чому. Їм неестетично буде здохнути з голоду, у грязі серед хробаків, дивлячись на мистецтво. Їм вигідно говорити таке тому, що у ніх багато хліба.  Я також занімаюсь мистецтвом  але в ньому нема краси, моє мистецтво це писання маніфестів з допомогою символізму. Поки нації будут віри в достоєвщіну- вони будут жити в стагнації. Будут дивитися на квіточки, заміст боротися за самостійність та зміцнювати свій характер. Затопчуть їх, а я плакати не буду.  Кріпакі плюють на вашого Рафаеля! Але це і стратегія: Даймо хамом мистецтво, даймо бунтар'ям красу! Нахуй їм свобода, нахуй бунт, наука і світопогляд, якщо <краса врятує світ>..."  Była kontrrewolucja do rewolucji pokolenia Disney, która zakończyła się dintojrą w bramie.

 

Był też amerykański kontyngent w mieście, który po pijaku przystawiał się do galantnych panien, albo wraz z lokalnymi lanserami woził się po ulicach. Wtedy urządzali sobie zawody w tym, kto wypatrzy największego "wieśniaka" i "kaszalota". Wywlekali takich na środek, wyśmiewali się, bekali mu w twarz (wiadomo, jankeska wspakultura), bawili się w dizajnerów tzn. przymusowo zmieniali delikwentom fryzury przy salwach śmiechu, wymazywali im ciuchy błotem. Ot, uniformistyczne igraszki. Gdy "wsiur" się stawiał, to czuli się dotknięci do żywego: jak to? Oni, gwiazdy osiedla i demokratyczni wyzwoliciele, błyskotliwe dzieci biznesmenów obdarzone łaską bożą i królowie stylu nie mogą się zabawić?! No i trafiła kosa na kamień... Złowili jakąś, pytają: "a ty kobietonie łojowy, wiesz, kim jesteśmy? Na kolana przed Hannah Montana! Sarmaci kozaczą w amerykańskim stylu" i śmiech, na co ona "Taki kraj. Kurwipanek tyż hetmanek!  A ja jestem futurystka z Lelisa " I wtedy przyszliśmy my: "Pod mur!!!". Nagle słyszymy "Nie strzelać!" Podeszły dwie panny, które ja znałam. Ale nie w tym wydaniu. Natalka- szkolna gwiazda z dobrego domu, lecz dziś w czerwonym krawacie, "obleczona w rewolucję", jak sama się wyraziła. Magda Olga- niepotrzebna znajoma ("siostra") czasów z przed mojej transformacji, która wtedy zawsze mnie wyprzedzała we wszelkich (durnych z resztą) inicjatywach. Obecnie przebywa tu jako wolnościowiec. Legion che je także sprzątnąć, ale ja inwestuję w ambiwalencję. "Żyjcie", mówię, i myślę o ironii losu. "Na pewno zobaczymy się na barykadach", dodaję sarkastycznie. Dwie odchodzą, a reszta zostaje pod murem. Bawimy się w Guantanamo. Prowodyr podchodzi do Usraelskiej świni, całuje ją w usta, jak Judasz, a w drugiej ręce ma młot. "Ukrzyżować". Potem zapytaliśmy ich tylko: "Dlaczego się nie śmiejecie?! No, dalej, rechotać na cały głos!" Utylizacja zakończona. Nie dajcie, bogowie, szatany oraz postępowcy, aby jakiś człowiek, zwany prostym, wyraził to, co chodzi nam po głowach: " Takich to tylko z kałacha albo na Sybir! Złodzieje!".... Co będzie jutro? Bomba na torach i flaki okupanta w plenerze? A może czołg rozjeżdżający parking sejmowy?