Archiwum 09 kwietnia 2011


Schlachtfest! (opowiastka dydaktyczna)
Autor: dm136697
Tagi: nowy  
09 kwietnia 2011, 11:04

Świnie zgromadziły się u koryta, aby omówić kolejną ważką kwestię dotyczącą budżetu. Tą razą uaktywnił się niejaki poseł Rabusiewicz-Dolyniarski z Partii Najuczciwszych, który zaproponował reformę w OFE. Jak zwykle upierdliwy poseł Łżeski z opozycyjnej Partii Aniołów-koalicji Bóg Nas Kocha A Ciebie Nie-zauważył złośliwie, iż reformatorskie zapędy kolegi związane muszą być z przegraną na giełdzie inwestora Rabinka z USA-Druga-Nazwa-Raj-Na-Ziemi, z którem to posła Rabusiewicza łączyła relacja czysto chrzescijańska, to jest biznesowa. A propos chrześcijańska, do obrad wtrącił się jedyny prawdziwy marszałek honorowy ksiądz proboszcz Rogacz, który słusznie zauważył, iż wszyscy (posłowie, a nie ludzie) są braćmi, do tego ubogimi, a w piśmie wyraźnie stoi, że ubogich nakarmić. Uradowała się brać biała i czerwona i podatek uchwaliła, ażeby każden jeden obywatel za przeproszeniem, płacił za to, że oddycha. Oddychanie wszak zawdzięcza przedstawicielom władzy boskiej na ziemi. Miało to miejsce krainie Świńska Rzesza, gdzie prosiaki panowały, jako jedyna słuszna rasa, bo lud jest ponoć ciemny i wszystko kupi. Ale to nie koniec. Jako że zbliżały się igrzyska nekropoliczne, więc Partia Aniołów odśpiewała uroczyście "Lecę bo chcę" oraz "Kamikaze wróć". Ale zabawa się nie kończy, wszak dofinansowanie z Chujni przyszło, i trza go nie zmarnować. Tak więc zarządzono święto narodowe z okazji przyjazdu psa Pana Prezydenta Stanów Zjebnoczono-Delirycznych. Przed psem wyłozono czerwony dywan wymazany wazelinką, gdyż oczekiwano z niecierpliwością na nowe obietnice owego dobrodzieja i króla bezinteresowności. Piesek imieniem Nafciarz raczył dosypać świnią do koryta modyfikowanej żywności, pomerdał, olał drzewo imienia Odkrywcy Nadprzyrodzonego, i odjechał pozostawiając uradowane świnki na tarczy. Piesek śpieszył się bardzo, gdyz miał wcześniej umówione spotkanie z Prezydentem Krainy Niedźwiedzi i Gazu-Niedźwiadkiem Pierwszym Młodszym, co go świnki nie lubią, bo jak im gaz zakręcił, to się podatki obniżyły. Potem był jeszcze strajk policji pałowany przez policję (samogwałt) oraz happening prostytutek p.t. "Ojcze Narodu, jesteśmy z tobą, boś ty z naszej krwi i bladzi, pardon, naci." Nastał jednak moment kulminacyjny w życiu krainy: oto wystąpił zastęp świń przed ludem ciemnym i wygłosił uroczyście, że od teraz wszystko będzie czynione dla psa Prezydenta Stanów w ramach wdzięczności za olanie drzewa oraz jeszcze dla Rodziny Księdza Rogacza i jego ojczyzny świetlistej-Watykutafonu. Dodano jeszcze, że trzeba ratować zagraniczne banki, bo jak nie, to figę, a nie emeryturę, bo jest kryzys, i to jest ludu wina, bo mu się robić nie chce. Na koniec życzono hojnie obywatelom szczęścia, zdrowia, pomyślności. Poczem świnie poszły na imprezę, co im się dawno należała za ciężką pracę. Pito za drogi asfaltowe, za stadiony narodowe, za zdrowie obywateli...Ale nie taki ciemny lud, jak go malują. Do Świetlistego Domu Babilońskiego wpadła pewna grupa brzydkich, nieeleganckich ludzi, którzy psuli wystrój Drugiej Irlandii Trzeciej Japonii Pierwszego Lechistanu. W łapach mieli baty i rzeźnicze narzędzia. Jeden ryknął : mam ochotę na kiełbasę ze świni, ale boję się świńskiej grypy! Na krzyże z martyrologicznemi świnkami!. Na co drugi zawołał coś, co wywołało popłoch i strach blady padł na kraj ; te słowa apokaliptyczne brzmiały "Do roboty!!!". Starano się ośmieszyć intruzów, udobruchać wyborczymi obietnicami i rachunkiem sumienia, ale było już za późno...Na tę wieść Stany zmądrzały (i przez to ów kraj upadł), giełda przeżyła krach a świątynie biły w dzwony... Oto lud zaczął jeść kiełbasę wyborczą ze świni, którą w obozach pracy wytwarzały inne świnie w ramach czynu społecznego! Tak wyglądał sąd ostateczny w Świńskiej Rzeszy. Morał: jest świnia, znajdzie się i rzeźnia.