Tagi: nowy
18 stycznia 2012, 20:45
Następna wojna światowa z pewnością będzie się opierać na sporze gospodarczym. I tu nasuwają się dwie kwestie: globalizacja gospodarki oraz konformizm jednostek. Pierwsza kwestia niejako łączy się z drugą. Większość ponadnarodowych molochów tworzy sieć układów oplatających państwa. Jednocześnie wychodzą oni z założenia, iż musi istnieć coś takiego, jak uniwersalny klient. Ponieważ ludzie nadal posiadają ogromne zasoby konformizmu, więc uformować ich jest stosunkowo łatwo: poprzez reklamy, zachęty, przymus, stymulację optyczno-dźwiękową (reagowanie na kolory, powtarzalny rytm). No i jeszcze poprzez fakt, że nie mają innego wyboru. Bo niszowe towary drogie i trudno dostępne. Bo małe firmy nie będą się wyrywać z niszą, skoro „nikt tego nie kupi”. W ten sposób mamy tysiące firm handlujących tym samym, które oprócz tego mają też wpływ na politykę. Władzy również zależy, aby lud stał się „świadomy swych potrzeb” (tzn. kupował, płacił, głosował, nie myślał). A ponieważ mamy demokrację i PiaR, więc inność jest poniżana, a nawet trwają próby pozbawienia jej jakiegokolwiek wpływu na rzeczywistość i własne życie. A i władza nie podskoczy „panom dobrodziejom”- bo tu parę groszy na kampanię wyborczą, tu mogą gaz zabrać, tam McDonaldsa nie wybudują. To jest komercjalizacja narodów i jednostek. Tutaj musi dojść do konfliktu, a nawet jest to wskazane w ramach odszczurzania. Po pierwsze samolubny interes w końcu zawsze bierze górę, i bankowo-komercyjna międzynarodówka zacznie się chwiać. Po drugie, jednostki samodzielnie myślące zbuntują się i również podejmą jakieś działania. W nowej wojnie użyte zostaną nowoczesne technologie, ale nie zabraknie też zwykłego ludowego gniewu (może to od niego się zacznie? Wszak ofiary systemu nie mają pejsbuka). Co potem? Może powstanie nowy manifest futuryzmu. Cywilizacja zapewne zatoczy koło, i być może powrócimy trochę do modelu plemiennego- na gruzach państw powstaną: wspólnoty rodowe oraz anarchokomuny. Te pierwsze z potrzeby odbudowy dziedzictwa plemienno-narodowego, te drugie w aktach buntu przeciwko dyktaturze kapitalizmu- początkowo będą zapewne dobrowolne i spontaniczne. Po za tym pojawią się także nowe prywatne firmy, zapewne bardziej zróżnicowane pod względem towarów i usług. Nie będzie centralnej władzy, a przeto właśnie będzie tyle różnorodnych tworów na jednym obszarze, każdy twór będzie wysuwał swoją koncepcję, forsował ją. Będzie takie słuszne zjawisko, jak walka ideologiczna- bez arbitrażu władz, nie będzie pośredników w kontaktach między ugrupowaniami. Przez to sytuacja będzie nieco jaśniejsza, przynajmniej na początku. Bez zawadzania biurokratycznego. Taka sytuacja może skłonić ludzi do tworzenia alternatyw, do kreatywności. Co najmniej przez chwilę nie będzie szkół z odczytami na temat poradnictwa zawodowego i kwestii doboru spódniczki na rozmowę kwalfikacyjną. Kościół rozleci się na kilka nowych odłamów, jak zwykle pokłócą się o dogmaty (nowa sytuacja-nowe wyzwania, religia to przecież również biznes). Gdzieś z tego zacznie kiełkować znów System. Znów ktoś stęskni się za wodzem, za którym nawet wejść w gówno, ktoś inny wymyśli coś genialnego podczas wojny domowej...
„Niech plemię kultu zbuduje ze mną kraj rebelii!” Чи бунтар, який протестуючи кидає зіґу вождю, дальше є бунтарем? "Любо братци, любо" перейшло в "Rebellen", а ми ішлі вперед насміхаючись над смертю тай життям...А знаєте, яка є найкраща іронія долі у історії? Промова козаків імератріци у 1762 та 1775ий..
Najważniejsze, to być sobą z domieszką zjawisk chaotycznych. W każdej sytuacji. Nihilgewaltystyczna rebelia.